Inspiracją do stworzenia tych magicznych perfum była historia, którą opisaliśmy tydzień temu. Pamiętacie? Jeśli nie, to ponownie zapraszam do lektury:
Ta właśnie legenda, opowiedziana przez maharadżów odwiedzających Paryż, zainspirowała Jacquesa Guerlaina do stworzenia unikalnych orientalnych perfum. Zdecydował, że kompozycję należy nazwać właśnie Shalimar. Dlaczego nie Taj Mahal? – zapytacie. Taj Mahal oznacza koniec historii, a historia miłości nigdy nie może się zakończyć…
Nawet flakonik miał kształtem przypominać fontanny z ogrodów Shalimar.
Shalimar to subtelnie odurzająca, zmysłowa mieszanka, która co ciekawe, podobnie jak w przypadku innych legendarnych perfum Chanel, w pewnym stopniu miała być dziełem przypadku. Autor przez nieuwagę dodał zbyt dużo absolutu wanilii.
Ten boski zapach zniewala w dwóch odsłonach – tradycyjnej, znanej od 1925r. opartej na olejkach eterycznych piżma, wanilii, skóry, kadzidła… które misternie przenikają nuty serca, utkane z aromatów irysa, paczuli, jaśminu i róży, by połączyć się w erotycznym tańcu z nutami głowy – cytrusów, bergamotki i cedru. Druga, nowa twarz perfum kusi lekkością cytrusów i słodkiej indyjskiej wanilii, w asyście cudownego jaśminu.
Shalimar to odważny zapach dla kobiet, które nie boją się uwodzić i skupiać na sobie uwagi otoczenia. To magnetyczna siła,potrafiąca uśpić czujność nad pozorną niewinnością i roztoczyć magię obietnicy namiętności.
Czy już rozumiecie dlaczego opowiedzieliśmy tę historię w Walentynki? 😉